Konkurs klubowy - Poszukiwanie skarbu - Prezentacja prac

Awatar użytkownika
Aurelie
Ex-Atomówka
Ex-Atomówka
Posty: 5860
Rejestracja: 12 lis 2014, o 21:22

Re: Konkurs klubowy - Poszukiwanie skarbu - Prezentacja prac

Post autor: Aurelie » 15 kwie 2019, o 18:15

1.

Dzień 1
Długo wyczekiwany event modowy w Paryżu, na który dostałyśmy specjalne zaproszenie właśnie nadszedł! Nasza wspólna, ciężka praca zaowocowała wielkim sukcesem. Od kilku lat nasz klub zrzesza utalentowanych i wyjątkowych z pasją do mody ludzi, którzy nieustannie chcą podnosić swoje umiejętności. Wspieramy się nawzajem i wspólnie inwestujemy w klubową skarbonkę, aby gromadzić środki i przeznaczać je na rozwój naszych talentów. Od zawsze marzyło nam się stworzenie jednego z najbardziej rozpoznawalnych domów mody, który będzie widniał na pierwszej stronie Rankingu Lady ‘s Popular. Do prowadzenia tak pełnego sławy miejsca potrzebny jest jednak nieustanny dopływ bardzo wysoko notowanych walut – szmaragdów i diamentów. Nasze rezerwy na tamten czas były wciąż niewystarczające, a event modowy w Paryżu mógł pomóc nam w zdobyciu części kapitału.
Prezentacja naszych kreacji wywołała poruszenie i uznanie. Zainteresował się nami jeden z najsławniejszych na świecie projektantów mody i wyszedł do nas z ofertą. Zaproponował nam współpracę, ale pod jego nazwiskiem dając przy tym do zrozumienia, że ciężko jest się wybić w tych czasach przy tak ogromnej konkurencji. Dostałyśmy 7dni na podjęcie decyzji.
Event modowy kończył się imprezą. Robiłyśmy zdjęcia, tańczyłyśmy, piłyśmy kolorowe napoje i bawiłyśmy się dobrze cały wieczór. W trakcie imprezy do jednej z wiceliderek podszedł starszy mężczyzna, o czym dowiedziałyśmy się od niej dopiero następnego dnia. Staruszek na oko 50-letni wręczył wiceliderce do ręki napisaną pocztówkę i powiedział przy tym „skarb jest w waszych dłoniach, sercach, duszy i umyśle – szukajcie, a znajdziecie”. Wiceliderka pomyślała, że pewnie zaszkodziły mu bąbelki. Odwróciła się, aby znaleźć kogoś kto mógłby odwieźć starszego Pana do domu, jednak ten nagle zniknął. Nie zdążyła go nawet spytać o imię. Nie myśląc już o tym wrzuciła pocztówkę do torebki, wróciła do nas i kontynuowała zabawę.
Obrazek

Dzień 2
Poranek był dość nerwowy. Miałyśmy ogromny dylemat w związku z ofertą, którą dostałyśmy. Podjąć się jej i do końca życia być w czyimś cieniu, ale za to w sławnym miejscu, czy może walczyć dalej o nasze marzenie, które jednak było wciąż odległe przez niedobór środków finansowych. Podczas śniadania w hotelowej restauracji wiceliderka opowiedziała nam o wczorajszym zdarzeniu. Pokazała czarno-białą pocztówkę, na której widniał obrazek przypominający fabrykę i jakiś adres, a z tyłu zapisane było zdanie: „Il n'y a de nouveau que ce qui est oublié”. Podczas, gdy mówiła o skarbie trochę z niej drwiłyśmy, oczywiście nie złośliwie, ale nasza liderka podeszła do tego raczej poważnie. Sprawdziła, gdzie znajduje się zapisana na pocztówce miejscowość Saint-Hilaire-du-Harcouët. Okazało się, że mieści się ona w regionie Normandia, więc mamy ją po drodze na plażę de l'Eventail, gdzie miałyśmy w planie pojechać na kilkudniowy odpoczynek. Zjadłyśmy jeszcze francuskie rogaliki z dżemem, wyszykowałyśmy się i ruszyłyśmy w drogę.
Obrazek

Po kilkugodzinnej podróży to co zobaczyłyśmy różniło się znacznie od tego co widziałyśmy na pocztówce. Na miejscu zastałyśmy rodzinny dom, a przed nim parę w podeszłym wieku, która zaprosiła nas do środka. Opowiedzieli nam, że prawie 200lat temu mieściła się w pobliżu pierwsza firma chemiczna specjalizująca się w produkcji nawozów należąca do rodziny Dior, którą dość szybko przenieśli do innej miejscowości. Dior?! Dior?! Jak to Dior? Założyciel jednego z największych domów mody i nawozy?! Dowiedziałyśmy się, że założycielem firmy był Louis-Jean Dior - dziadek znanej nam z nazwiska osoby. Starsza Pani powiedziała nam, że jak była dzieckiem, to odwiedził jej mieszkającą w tym domu nieżyjącą już matkę sam Christian Dior, który chciał zobaczyć co powstało w miejscu dawnej firmy. Odwiedziny miały miejsce w 1953 roku. Liderka sprawdziła na smartfonie, że Christian zmarł w 1957, więc był tutaj cztery lata przed swoją śmiercią i pokazała nam zdjęcie modowej sławy. W tam tym momencie wiceliderka zbladła. Przysięgła, że to jego widziała wczorajszej nocy! Padło pytanie -czy ty kochana spotkałaś ducha?! Starsza Pani pokazała nam pudełko z kilkoma pamiątkami, które wręczył jej mamie Christian. Było tam między innymi jego rodzinne zdjęcie, a z tyłu zapisany adres. Padło więc głośne hasło z ust liderki -znajdziemy ten skarb, pojedziemy tam jutro go szukać, a plaża może zaczekać! Starsza para ugościła nas na noc.
Obrazek

Dzień 3
Z samego rana wybrałyśmy się do miejscowości Abbeville (jej historyczna nazwa to Pikardia) znajdującej się w północnym regionie Hauts-de-France. Podróż trwała dłużej niż się spodziewałyśmy, bo prawie 7 godzin – ale było warto! Pod adresem znajdował się stary opuszczony domek, a wręcz jego ruiny do którego postanowiłyśmy wejść. Znalazłyśmy pomieszczenie przypominające starą, domową pracownię krawiecką. Zauważyłyśmy, że jedna deska odskakuje od podłogi i z całych sił starałyśmy się ją zerwać. Pod spodem był czarny piach, trochę go odgrzebując natknęłyśmy się na coś twardego. Swoimi pracowitymi dłońmi zerwaliśmy jeszcze kilka desek, zaczęłyśmy kopać w ziemi i wyciągnęłyśmy sporą skrzynię. To co czułyśmy w tam tym momencie jest nie do opisania! Myślałyśmy, że znajdować się tam będzie drogocenna biżuteria, bądź srebrna zastawa…, ale nie. W skrzyni znalazłyśmy bardzo ładne, staromodne, uszyte ręcznie kreacje. Wciąż byłyśmy zdzwione, ponieważ wszystkie rzeczy były zachowane w bardzo dobrym stanie, czyste i niezakurzone. Wpadłyśmy na pomysł, żeby je ubrać i zrobić sobie zdjęcie – naprawdę wyglądałyśmy w nich pięknie! Wszystkie przebrane oczekiwałyśmy, aż liderka zrobi nam pamiątkę, jednak oznajmiła nam, że przetłumaczyła na telefonie słowa zapisane na pocztówce, którą wiceliderka dostała od starszego pana „ducha”. Powiedziała je głośno: „nie ma nic nowego poza tym, co zostało zapomniane”. Usłyszałyśmy straszny huk, w obawie o nasze bezpieczeństwo szybko wyszłyśmy z ruin tego domu. To co zobaczyłyśmy o mało nie przyprawiło nas o zawał. Gdzie my jesteśmy?! Wszystko dookoła było takie dziwne, a zarazem ekscytujące, jakbyśmy były w innej epoce. Całe szczęście, że zabrałyśmy aparat fotograficzny, bo nikt by nam nie uwierzył! Rozejrzałyśmy się po okolicy i udokumentowałyśmy nasz pobyt w tym niezwykłym miejscu.
Obrazek

O ile nie wyróżniałyśmy się zbytnio, dzięki znalezionym w skrzyni ciuchom, o tyle błysk flesza z aparatu spowodował ogromne zainteresowanie wśród przechodniów. Ich zdziwienie szybko przeobraziło się w obłęd. Próbowałyśmy im wytłumaczyć… pokazać na ekranie aparatu, że jest to zwykła fotografia, przecież jesteśmy we Francji! Oni nic nie rozumieli. Zachowywali się, jakby ich coś opętało. Wszyscy zaczęli krzyczeć w kółko te same słowa, coś o wiedźmach, paleniu i stosie. Zaczęłyśmy uciekać! Biegłyśmy ile sił w nogach z powrotem do starego, opuszczonego domu, aby schronić się przed tłumem.
Czy to tutaj? -Zawołała jedna z członkiń. Otworzyłyśmy oczy szeroko ze zdumienia. Na miejscu grożącego zawaleniem domu stała całkiem niezła chatka. Nie było jednak czasu na namysły i szybko ukryłyśmy się w środku. W oknie zobaczyłyśmy, że pobiegli dalej. Uff co za ulga, ale co teraz? Obawiałyśmy się o nasze dalsze losy, nie wiedziałyśmy jak się tu znalazłyśmy i w jaki sposób możemy się stąd wydostać. Zaczęłyśmy główkować… Skoro ludziom obca jest fotografia, a przecież jesteśmy, a przynajmniej mamy nadzieję, że nadal w państwie, w którym została ona wynaleziona, to musi być to wcześniej niż XIX wiek. Na co liderka pokręciła głową i zwróciła uwagę na słowa wypowiadane przez goniących nas ludzi –czy wiecie, kiedy polowano na czarownice? Byłyśmy już pewne – to średniowiecze! Na dworze było już ciemno, pełne obaw, smutku i strachu zasnęłyśmy.

Dzień 4
Tuż przed świtem zerwał nas na nogi krzyk ludzi i przerażający zwierzęcy ryk. Przez szybę ujrzałyśmy latającego po niebie smoka. Wpadłyśmy w osłupienie. Chwilę później usłyszałyśmy łomot do drzwi i głośne wołanie o pomoc. Do naszego domu wpadła upadając na kolana spanikowana kobieta z czarną chustą na głowie. Starałyśmy się ją uspokoić, chciałyśmy porozmawiać i dowiedzieć się co tu się dzieje, zapewniając przy tym, że nic złego z nami jej się nie stanie.
Wioska od lat była prześladowana przez złe wiedźmy i ich smoki. Zabrały mieszkańcom bogactwo i niszczą uprawianą ziemię. Ludzie cierpią i umierają z głodu. Ta historia nami wstrząsnęła, w głębi duszy poczułyśmy, że musimy coś z tym zrobić. Wieści we wsi szybko się roznoszą, a więc ta zapytała z jakich stron pochodzi nasz zlot czarownic. Opowiedziałyśmy kobiecie kim jesteśmy oraz o poszukiwanym przez nas tajemniczym skarbie. W to, że nie jesteśmy żadnymi wiedźmami raczej nam nie uwierzyła, ale powiedziała, że widzi nasze dobre serce i poprosiła o pomoc, a w zamian mieszkańcy podarują nam wszystko czego chcemy.
-Czego mogłybyśmy chcieć od tych biednych ludzi?
Obrazek

Przyznała, że zna historię o ukrytym skarbie, ale w jego posiadanie może wejść tylko człowiek (a nie czarownica), który udowodni 4 życiowe prawdy. Czekałyśmy zniecierpliwione na kolejne wskazówki, gdzie znajdziemy szukany skarb. Jak się okazało dawno temu został schowany w jednej z komnat zamku, który został zajęty przez najpotężniejszą złą wiedźmę. Jedynym sposobem, aby ją pokonać jest odebranie jej magicznej różdżki, dzięki której posiada wszystkie swoje moce i poi nimi resztę swoich sióstr. Nasza członkini zapytała - jak możemy przechytrzyć czarownicę? Odpowiedź była krótka -wy to już akurat powinnyście wiedzieć najlepiej. Postanowiłyśmy odczekać, aż na dworze zrobi się bezpieczniej, aby móc wyruszyć na poszukiwania.
Obrazek

Droga do zamku zajmowanego przez wiedźmę nie była długa, ale za to prowadziła przez lasy i kłujące krzaki. Po drodze omawiałyśmy kilka planów. Chciałyśmy zakraść się po zmroku i zaatakować wiedźmę wszystkim co miałyśmy pod ręką. Odebrać jej magiczną różdżkę, żeby straciła moc, a potem poszukać skarbu. W końcu stanęłyśmy przed wielkim, przerażającym zamkiem. Dosłownie na paluszkach, bez słowa wchodziłyśmy w ciemności po schodach prowadzących do sali tronowej, gdzie jak się dowiedziałyśmy wcześniej, uwielbia przebywać wiedźma. Naszym jedynym światłem był wpadający co jakiś czas przez okna blask księżyca.
W pewnym momencie poczułyśmy zapach pieczeni, doszłyśmy na górę, gdzie ujrzałyśmy kilka zapalonych świec i ledwo widoczny stół przyszykowany na ucztę. Nagle usłyszałyśmy donośny głos dobiegający z końca sali: „witajcie dalekie siostry, nie mogłam doczekać się waszych odwiedzin”! To była ona, a tuż obok siedziało wartujące, straszne smoczysko. Wezwała kolejnego smoka, aby zawiadomił resztę czarownic o rozpoczynającej się wspólnej kolacji. Zrobiłyśmy wielkie oczy. Skąd mogła wiedzieć? Podobno opowiadał o nas cały krąg pobliskich wiedźm. Wszystkie były ciekawe naszych zaklęć, które rzucałyśmy wczorajszego dnia w ludzi. Krążyły plotki, że dysponujemy nieznanymi czarami. O co im wszystkim chodzi? Wiedźma wskazała na aparat i spytała o jego moce. Powiedziała, że w zamian obdaruje nas połową swojej ogromnej majętności i podkreśliła przy tym swoją hojność. Chciała, abyśmy przekazali informację dla swojego kręgu, z którego pochodzimy, że nie jest taka chytra jak niektóre wścibskie siostry o niej mówią. Pokazała nam łup. Na szybko oszacowałyśmy, że za kradziony przez lata majątek mogłaby chyba wykupić kilka najlepszych domów mody w Paryżu. Zrobiło nam się strasznie żal, jak pomyślałyśmy ile niewinnych ludzi musiała okraść. W tam tym momencie poczułyśmy, że oskarżanie nas o uprawianie czarnej magii w końcu się na coś przyda. Musiałyśmy zacząć działać szybko, ponieważ w każdej chwili mogły zjawić się zawiadomione czarownice. Podeszłyśmy bliżej i podpuściłyśmy ją, aby pochwaliła się swoim magicznym przedmiotem. Wtedy jedna z dziewczyn uniosła wyżej aparat. Wiedźma zapatrzona w niego jak w obrazek wypowiedziała już swoje ostatnie słowa: „wiedziałam, że dobijemy targu drogie siostry”. Członkini zrobiła zdjęcie. Błysk flesza w ciemnym pomieszczeniu oślepił wiedźmę, do tego stopnia, że krzyczała jakbyśmy co najmniej wypaliły jej oczy. Jedna z wiceliderek wykorzystała moment i wyrwała z jej ręki różdżkę. „Nie jesteśmy takie same, my mamy czyste dusze! Znikajcie wiedźmy, od teraz będziecie już tylko legendą!” – krzyknęłyśmy. Wiedźma zamieniła się w pył. Zostały po niej tylko smoki, dość skłonne do tresowania.
Obrazek

Zaraz po tym przed nami pojawił się biały obłok i kobieta wyglądająca jak anioł. Pięknym głosem zadała nam zagadkę: „udowodniłyście już 3 życiowe prawdy, czwarta wiąże się z umysłem. Czym więc są najważniejsze prawdy świata?”. Wiceliderka przypomniała sobie przekazane pierwszej nocy od Christiana słowa, które okazały się być wskazówką. No tak! Czym wykazałyśmy się przez całe nasze poszukiwania? Odpowiedziałyśmy boskiej, pełnej urody istocie: „pracowite dłonie, dobre serce, czysta dusza i… mądry umysł”. Tak jest, zagadka rozwiązana! Skarb w końcu zdobyty. Dostałyśmy dwa związane worki. Kobieta powiedziała, że rozwiążą się dopiero, gdy wrócimy do swojego świata, a wtedy pojawi się w nich to, czego potrzebujemy. Podpowiedziała nam, że drogę powrotną znajdziemy tam, skąd przyszłyśmy.
Obrazek

W drodze do opuszczonej chatki zaczepili nas mieszkańcy. Bardzo nam za wszystko podziękowali. Jako, że nic nie chciałyśmy od nich przyjąć to zaprosili nas na ucztę, tańce i śpiewy. Postanowiłyśmy spędzić tu ostatni wieczór.

Dzień 5
Od razu po obudzeniu się podeszłyśmy do znalezionej kilka dni temu skrzynki. Liderka powtórzyła te same, co wcześniej słowa: „nie ma nic nowego poza tym, co zostało zapomniane”. Najpierw trochę je przekręciła, więc udało się dopiero za trzecim razem, ale... w końcu znalazłyśmy się w naszych czasach i z powrotem w ruinach starego domu.
Tak jak zapewniła nas strażniczka skarbu – mogłyśmy już zobaczyć to, co ukryte było w jednym i drugim worze. Zaczęłyśmy krzyczeć z radości, to były szmaragdy i diamenty! Starczyło nam na wybudowanie własnej, ogromnej rezydencji – domu mody pełnego stylu, kreatywności i lojalności. Całe dnie i noce możemy oddawać się naszym pasjom.
Obrazek
Obrazek
Żadna dama nie będzie walczyć sama

Awatar użytkownika
Aurelie
Ex-Atomówka
Ex-Atomówka
Posty: 5860
Rejestracja: 12 lis 2014, o 21:22

Re: Konkurs klubowy - Poszukiwanie skarbu - Prezentacja prac

Post autor: Aurelie » 15 kwie 2019, o 18:18

2.

Dzień 1
Mam na imię Ewelina i od 2 lat należę do wspaniałego klubu,mam tu świetne koleżanki ale poznałam tu też wybranka mojego serca Krystiana. Zaręczyliśmy się po roku a dziś będzie najpiękniejszy dzień w naszym życiu :ślub,i to nie byle gdzie, bo na rajskiej wyspie Albani. Wyspę tą wybraliśmy nie bez powodu...pół roku temu znalazłam w rzeczach mojej zmarłej prababci Olgi list. Nadawcą był szaleńczo w niej zakochany Albert-pilot,latał w czasach 2 Wojny Światowej. Miał przekazać na wyspie ważną przesyłkę i wrócić do mojej prababci ale nigdy do tego nie doszło. W liście napisał,że posiada od niedawna bardzo drogocenną rzecz i dzięki niej będzie mógł jej dać to czego zapragnie. Przejrzeliśmy archiwa i okazało się,że rozbił się tam kiedyś samolot. Razem z koleżankami z klubu stwierdziliśmy,że ślub musi się koniecznie odbyć na tej wyspie i na pewno odnajdziemy ten SKARB. Po przyjeździe na miejsce popytaliśmy i okazało się,że jest jeden staruszek,który może nam pomóc.Cztery z cudownych klubowiczek są moimi druhnami,jedna z nich to Aurelia moja najlepsza przyjaciółka i ona własnie po ślubie ma się z nim spotkać....Ale teraz najważniejszy jest ślub i wesele...trzymajcie za nas kciuki :)
Obrazek

Dzień 2
Wesele było cudowne i w sumie nie było czasu żeby wypytać o cokolwiek Aurelię.A teraz jesteśmy na werandzie pięknego pensjonatu,razem z dziewczynami ,zajadamy pyszności i delektujemy się drinkami.Aurelia przyniosła mi kolejny list. Ponoć Albert gdy napisał go do Olgi...był bardzo chory. Staruszek miał go jej przekazać ale zapomniał o nim i odnalazł niedawno w swoich rzeczach.Gdy przekazywała nam te informacje miałam wrażenie,że ktoś nas obserwuje ale szybko o tym zapomniałam.To właściwie nie był list tylko raczej zagadka a brzmiała ona tak:Samotnie wije się moje serce w kamień zaklęte.Krew czernieje w mych żyłach. Stoi katedra nade mną...pochyła od starości...przegniła.Odejść przyjdzie bez Ciebie samotnie.Oczy me teraz bardzo wilgotne...Pomoże dłoń bezdomnego człeka,on sprowadzi Cię tam gdzie czekam.Pamiątka po mnie pozostawiona,przypomni Ci me ciepłe ramiona.
Stwierdziliśmy,że bezdomny człek to pewnie ten staruszek a katedra to ponoć stara świątynia w głębi lasu. Człowieczek pokazał Aurelii jak mamy iść...ale to już plany na jutro,bo dziś idziemy wszyscy na plażę.
Obrazek

Dzień 3
Wyruszyliśmy na wyprawę,było gorąco ale wiał też miły wiaterek. Iga po drodze upadła ale nic jej się nie stało.Bardzo się cieszyłam z przygody ale przyznam,że bałam się iż nagle wyskoczy na mnie jakiś wąż...Staruszek mówił prawdę,minęło nawet nie pół godziny a naszym oczom ukazały się ruiny świątyni. Poczuliśmy ten niesamowity dreszczyk przygody.Naszym oczom ukazały się 3 figury...
-I co teraz ?-zapytałam Aurelii. Ona na mnie spojrzała dziwnie,też nie wiedziała. Milcząca zwykle Iga nagle krzyknęła...myślałam,że to pająk ale nie ona miała pomysł.
-Ha,to wcale nie chodziło o starca! Tylko o jakiegoś świętego bezdomnego,na bank!-krzyknęła Iga.
Teraz nagle Krystian się odezwał-A ja nawet wiem o jakiego świętego chodzi...-wszystkie na niego spojrzałyśmy ze dziwieniem-O świętego Alberta- patrona bezdomnych,tylko,że żadna z figur nie ma wyciągniętej dłoni...no tak ale przecież on pewnie karmił tych bezdomnych. Patrzcie u tej środkowej figury to jakby chleb jest.
Mój kochany mąż ,podszedł do posągu i zaczął grzebać w "chlebie"...nagle wyszedł z niego pająk. Wszystkie odskoczyłyśmy do tyłu a Krystian śmiał się z nas przez jakieś 5 minut. Ale znalazł tam kartkę papieru. Rozwinął ją i tak to była mapa. Nareszcie ją znaleźliśmy...tylko był mały problem,bo nic na niej nie było...no prawie nic. Było 1 zdanie:Nie płacz moje kochanie albo i płacz,klucz do serca mojego już masz. No to teraz nie wiedzieliśmy więcej niż wcześniej.
Obrazek

Wyszliśmy ze świątyni i stało się coś czego się zupełnie nie spodziewaliśmy. Nagle zaczęli krzyczeć do nas dziwni,uzbrojeni ludzie. Czego oni mogli od nas chcieć? Dziewczyny spanikowały i uciekły a my z Krystianem zamarliśmy jak kamienie.
Zbiry zaprowadziły nas do pensjonatu ,w którym mieszkaliśmy ,to dopiero było dziwne...Zamknęli nas na klucz w naszym pokoju nie wyjaśniając nic i oczywiście zabrali mi list i mapę.
Obrazek

Dzień 4
W nocy prawie nie spaliśmy i rano byliśmy już strasznie głodni, Zastanawialiśmy się o co tu chodzi prawie przez całą noc i co z resztą ekipy klubowej. Doszliśmy z Krystianem do wniosku,że bosem musi być właścicielka pensjonatu i na pewno chciała znaleźć skarb. Nagle drzwi się otworzyły i zbir zaprowadził nas do stołówki,były tam tez Iga i Aurelia. Na gustownym krześle siedziała córka właścicielki,piękna dziewczyna o zimnym spojrzeniu a obok niej stała właścicielka pensjonatu i trzymała list oraz mapę. Dziewczyna nagle zapyta lodowatym tonem:
-Która z Was to Ewelina?-podniosłam rękę,bo w sumie co miałam zrobić jeśli 2 zbiry celowały we mnie z karabinu.-Choć tu zaraz,nic nie rozumiem z tej paplaniny!-rozkazała. Zbir pchnął mnie do przodu i upadłam,bardzo bolała mnie ręka,Krystian wyskoczył do przodu ale go uspokoiła Aurelia. Starsza kobieta podała mi mapę,przeczytałam jeszcze raz,ręka bardzo zabolała i zaczęłam płakać. Kilka łez kapnęło na mapę ale jej nie zniszczyłam,wręcz przeciwnie,bo pojawił się na niej okrągły rysunek , na nim 2 wijące się drogi prowadzące do jakby 2 jaskiń i to wszystko. Podałam mapę dziewczynie. Po jej minie domyśliłam się ,że wie gdzie jest to miejsce. Rozkazała by zamknąć nas z powrotem do naszych pokoi. No to mamy poszukiwanie skarbu..co teraz będzie?
Obrazek

Dzień 5
Usłyszałam chrobot w zamku...obudziłam się i znieruchomiałam...do pokoju weszła może 16-letnia dziewczyna..Zrobiła znak,że mam być cicho,obudziłam Krystiana. Szybko się ogarnęliśmy i poszliśmy po Aurelię i Igę. Dziewczyna okazała się być drugą córką właścicielki pensjonatu...tą dobrą. Właścicielka wcale nie miała zamiaru robić nam krzywdy i chciała żebyśmy to my znaleźli skarb. Znała historię Alberta i uważała,że to mnie jako prawowitej spadkobierczyni należy się skarb.Róża jej córka miała nas zaprowadzić do miejsca,które wskazała mapa.Owszem były 2 jaskinie położone nie daleko siebie ale coś mi nie pasowało....Powiedziałam wiec na głos Róży całą zagadkę i zapytałam czy może ona coś z tego rozumie skoro mieszka na wyspie kilka lat. Wiedziała,że serce może oznaczać rubin,który ponoć dawno temu Albert wygrał w karty od jej pradziadka. Dla Igi wilgotne oczy oznaczało to,że jak zacznę płakać to mapa będzie widoczna ...ja jednak uważałam,że te jaskinie wyglądają mi jak oczy.Uparłam się i cała nasza piątka,bo Róża chciała z nami odkryć tajemnicę,ruszyła do "katedry" czyli starej świątyni,przyjrzeliśmy się jeszcze raz posągom...jakoś wszyscy mi na bezdomnych wyglądali....no i z jednym się przywitałam...dotknęłam jego ręki,posag zaczął się przesuwać i ukazało nam się przejście oraz dużo starych,wijących się schodów...Szliśmy chyba cale wieki...telefony oświetlały nam drogę...Wreszcie koniec schodów ale na ziemi było coś czarnego i lepkiego. Nagle Aurelia krzyknęła:Wiem!To krew czerniąca w jego żyłach !Musimy iść tak jak prowadzi ta droga...Doszliśmy do starych drzwi...zamknięte...i co teraz? Na drzwiach jednak był znak,który coś mi przypominał...i nagle mnie olśniło...znam go,bo taki sam mam na pierścionku od prababci i wyglądało na to,że to jest "klucz do jego serca"...tylko problem polegał na tym iż zostawiłam go w pokoju...I nagle zadzwonił telefon Róży...odebrała i powiedziała...:To pierścionek w kształcie pół księżyca z sercem, jest w jej pokoju ...no i już wszystko było dla nas jasne...a w mój brzuch wycelowany był pistolet...dziewczyna jednak nie wiedziała,że jestem bardzo szybka,bez problemu wytrąciłam jej broń z ręki,Aurelia zabrała jej telefon a Iga i Krystian związali. No cóż z naszym klubem się nie zadziera.
Obrazek

Dzien 6
Długo na nich czekaliśmy ale tym razem byliśmy przygotowani...Iga stała na czatach a kilka osób z klubu było już z nami w tunelu.Wszystko działo się bardzo szybko...Krystian wycelował broń w właścicielkę a zbiry zostały obezwładnione-grunt to dobra organizacja. Kobieta oddała pierścień oczywiście tłumacząc się ,że ten rubin to dziedzictwo jej dzieci,że pensjonat podupada i to ich jedyny ratunek.No cóż czy my tak naprawdę przyjechaliśmy po skarb czy raczej chodziło o rozwiązanie zagadki?Jeśli to dla nich takie ważne to ja nie widzę problemu. Zaproponowaliśmy żebyśmy wspólnie poszukali rubinu,przystali na propozycję.Do drzwi podeszliśmy razem:ja ,Krystian,Róża.pani Basia,Aurelia i Iga. Przyłożyłam pierścień do otworu i przekręciłam,drzwi się otworzyły,w pomieszczeniu było ciemno,mnóstwo pajęczyn i biurko,książki...oraz zwłoki Alberta...Pani Basia ze strachu krzyknęła mnie też zamurowało. No dobrze to kto teraz do niego podejdzie...wszystko wskazywało na to,że jednak ja. Na piersi pilota lśnił naszyjnik...cudowny ,wielki rubin a na biurku leżał list.Okazało się,że zamknął się tu,bo szukali go nie tylko pradziadek Róży ale też przemytnicy,znalazł to miejsce i się schował. Miał przesyłkę do dostarczenia- obraz Alberta Chmielewskiego "Ecce Homo",chciał żeby trafił on do polskiego muzeum a nie w ręce jakiegoś kolekcjonera. Rzeczywiście...zakurzony obraz wisiał za nim na ścianie...to był dopiero skarb!
Obrazek

Chcieliśmy wszyscy uczcić poszukiwania i urządziliśmy ognisko na plaży. Rubin oddaliśmy Pani Basi,przeprosiła nas i oczywiście zaproponowała żebyśmy przyjechali do niej kiedy tylko chcemy. Obraz zawieżliśmy do polskiego muzeum i po badaniach okazało się,że ten,który był tam wcześniej był kopią a oryginał mieliśmy my. Dostaliśmy całkiem sporą nagrodę i mamy zamiar wydać ją na następną klubową przygodę...cel na razie nieznany...
Obrazek
Obrazek
Żadna dama nie będzie walczyć sama

Awatar użytkownika
Aurelie
Ex-Atomówka
Ex-Atomówka
Posty: 5860
Rejestracja: 12 lis 2014, o 21:22

Re: Konkurs klubowy - Poszukiwanie skarbu - Prezentacja prac

Post autor: Aurelie » 15 kwie 2019, o 18:23

3.

Dzień 1.

Kiedy dowiedziałyśmy się, że koleżanka z klubu ma wujka, który jest właścicielem wiekowego zamku na południu Szkocji i załatwiła nam w nim kilkudniowy pobyt nie mogłyśmy opanować radości! Nie wiedziałyśmy jednak, że przeżyjemy tutaj prawdziwą przygodę. Podróż z Polski do Szkocji trwała kilka godzin, jednak po zobaczeniu zamku, zmęczenie nam przeszło!

Obrazek

Od razu poszłyśmy przywitać się z wujkiem Naszej koleżanki, który przedstawił się jako Ernest Stewart i okazał się być niezwykle przyjaznym staruszkiem! Oprowadził nas po posiadłości i zaprosił na kolację przy której opowiedział co nieco o historii zamku, jego poprzednich mieszkańcach a także (chociaż niechętnie) o trudach, z którymi się boryka. Okazało się, że zamek chociaż piękny nie przyciąga wielu gości a problemy finansowe ciągle się pogłębiają. Chcąc ratować rodzinną fortunę wujek przerobił zamek na pensjonat, jednak musiał zaciągnąć kilka kredytów na remont pomieszczeń dla gości. I tak, wszystkie niewielkie zyski musiały iść na spłaty zaciągniętych pożyczek... Wujek nie chciał zdradzić nam szczegółów, widziałyśmy, że ta sprawa bardzo go martwi dlatego postanowiłyśmy odpuścić i na razie nie drążyć tego przykrego tematu. Poszłyśmy spać do wcześniej przygotowanych dla nas komnat, zastanawiając się jak możemy pomóc.

Obrazek

Dzień 2.

Następnego dnia obudziłyśmy się bardzo wcześnie, przy śniadaniu postanowiłyśmy wypytać wujka o legendy związane z zamkiem Stewartów, bo w końcu każdy stary zamek ma swoją przeszłość. Opowiedział nam niezwykle ciekawą, chociaż tragiczną historię o poprzednim mieszkańcu posiadłości. Żyjący około 200 lat temu, niezwykle utalentowany artystycznie, młody oficer Paul Stewart, zakochał się w Mariette McDougal. Oświadczył się dziewczynie i postanowił, że sam zarobi na wesele i późniejsze życie z ukochaną. Mimo że oba klany były niezwykle majętne, Paul nie chciał by ktoś finansował jego życie. Plotki o fortunie jaką zgromadził dzięki tworzeniu i sprzedawaniu pięknych witraży najbogatszym klanom Szkocji, zaczęły krążyć po okolicy. Dzień wesela już był zaplanowany, kiedy Paul został wezwany na bitwę. Niestety, zginął... Wkrótce po tym, z żalu umarła również jego wybranka. Mówiono, że pękło jej serce po stracie ukochanego... Młodą dziewczynę pochowano w grobowcu Stewartów, niestety młodzieńca nigdy nie odnaleziono i nie mogli spocząć obok siebie. Fortuna zgromadzona przez Paula przepadła... Wieśniacy wiele razy próbowali szukać skarbu, jednak zawsze wracali z niczym. Podziękowałyśmy za pyszne śniadanie i opowieści, i podjęłyśmy jednogłośną decyzję – pomożemy wujkowi odnajdując fortunę Paula! Nie powiedziałyśmy jednak tego głośno, bo wiedziałyśmy, że wuj będzie chciał odwieść nas od tego pomysłu.

Po południu wybrałyśmy się do pobliskiej wioski, by wypytać mieszkańców o zaginiony skarb. Wieśniacy jednak wydawali się być wystraszeni i nie chcieli mówić o zamku ani o fortunie Stewartów. Zbywali nas półsłówkami i wracali do swoich zajęć. Już miałyśmy się poddać i wrócić do zamku, kiedy podeszła do nas mała, rezolutna dziewczynka. Powiedziała nam, żebyśmy nie mieli mieszkańcom za złe ich zachowania. Po prostu bali się zamku i spraw z nim związanych. We wsi plotkowało się o tym, że w zamku straszy. Osoby pracujące w zamku opowiadały o dziwnych odgłosach dochodzących z podziemi, a jedna z nich zarzekała się nawet, że widziała młodą kobietę ubraną na biało błądzącą nocami po okolicy. Nieco wystraszone, podziękowałyśmy dziewczynce i wróciłyśmy do zamku. Po powrocie spytałyśmy się wujka o ducha – powiedział, że nie wierzy w takie rzeczy i nigdy nie widział żadnej zjawy w zamku.

Obrazek

Dzień 3.

Noc upłynęła nam spokojnie, żadna z nas nie słyszała ani nie widziała niczego podejrzanego. Z samego rana postanowiłyśmy wziąć się do pracy. Po krótkiej naradzie ustaliłyśmy – wybieramy się do katakumb. Doszłyśmy do wniosku, że jeśli mamy od czegoś zacząć poszukiwania skarbu to właśnie od miejsca pochówku jego ukochanej. Liczyłyśmy na znalezienie jakiegokolwiek tropu. Zeszłyśmy do katakumb, w których panowała mroczna atmosfera. Nagle stanęłyśmy jak wryte - oto przed nami stała Mariette McDougal! Duch dziewczyny miał na sobie białą suknię oraz welon. Nie wpadłyśmy jednak w panikę, ze zjawy emanował jakiś dziwny spokój i dobro... Poczułyśmy, że nic nam nie grozi. Duch Mariette stanął przy grobowcu i wskazał coś ręką po czym rozpłynął się w powietrzu. Szybko pobiegłyśmy we wskazane miejsce. Okazało się, że chodziło o grobowiec Mariette, na którym wyżłobiony został symbol dwóch połączonych ze sobą serc. Jedna z nas dotknęła symbolu, co uruchomiło stary mechanizm odkrywający skrytkę, w której znalazłyśmy list. Szybko wróciłyśmy na górę, do zamku, by go odczytać. Okazało się, że był to list od Paula do Mariette. Napisany był jednak w zagadkowy sposób, znajdował się na nim ten sam symbol co na grobowcu Mariette. Zyskałyśmy jednak pewność – ten list to klucz do odnalezienia fortuny i najprawdopodobniej znajduje się ona w zamku. Tego dnia miałyśmy już dość wrażeń i po kolacji udałyśmy się spać.

Obrazek

Dzień 4.

Rano zabrałyśmy śniadanie do biblioteki, by od razu przystąpić do rozwikłania zagadkowego listu. Paul pisał do Mariette, że został ciężko ranny i najprawdopodobniej umrze. Chciał jednak, żeby Mariette wykorzystała zgromadzoną fortunę, którą schował w miejscu o którym wiedzą tylko nieliczni. W liście znajdowała się zagadka:


Ma jeden kolor, kształtów tysiące,
Pojawia się, kiedy świeci słońce.
Nie czyni krzywdy, bólu nie czuje,
Samotnie nigdy nie podróżuje.

Z setek kolorów powstanie czerń,
Chociaż na sercu pozostał już tylko cierń.
Dzieło moich rąk wskaże ci miejsce,
Droga Marietto, może to pomoże Ci w udręce.

W bibliotece znajdował się wielki witraż, postanowiłyśmy się mu przyjrzeć ponieważ doszłyśmy do wniosku, że Paul mówiąc o dziele swoich rąk miał na myśli właśnie witraż. Był jednak wyjątkowo pochmurny dzień i nie zauważyłyśmy żadnej gry świateł. Kiedy miałyśmy się już zbierać, w bibliotece rozbłysnęło zachodzące słońce. Nagle jedna z nas na dywanie dostrzegła powstały z cienia witrażu symbol – taki sam jak w liście i grobowcu! Odsunęłyśmy dywan a pod nim ukazała się klapa w podłodze. Postanowiłyśmy przez nią przejść, czułyśmy, że rozwikłanie miejsca ukrycia skarbu jest coraz bliżej.

Obrazek

Dzień 5.

Postanowiłyśmy jednak, nie wybierać się po zmroku na poszukiwania i następnego dnia po odnalezieniu klapy w podłodze, wróciłyśmy do biblioteki. Przed nami ukazała się długa komnata wypełniona zakurzonymi regałami z książkami - i niczym więcej... Nie było żadnych drzwi ani przejścia dalej. Zaczęłyśmy rozglądać się po tej dziwnej bibliotece i już miałyśmy z niej wyjść i przyznać się do porażki, kiedy jedna z nas krzyknęła: „Patrzcie tutaj! Ta książka ma na brzegu symbol Paula i Mariette!” Chwyciłyśmy książkę co sprawiło, że regał przesunął się i odkrył kolejną komnatę, na której końcu była skrzynia. Szybko pobiegłyśmy w głąb korytarza czując, że skarb jest tuż przed nami! Skrzynia jednak nie dała się otworzyć! Próbowałyśmy ją przenieść jednak ani drgnęła. Zaczęłyśmy oglądać ją z każdej strony aż w końcu znów natrafiłyśmy na symbol, który już był nam znany. Przekręciłyśmy go i oto skrzynia stanęła otworem. Naszym oczom ukazały się tysiące złotych monet i klejnotów uprzednio należących najwidoczniej do dam szkockich klanów, które w ten sposób płaciły za witraże Paula. Wspólnymi siłami zaniosłyśmy znalezisko by przekazać je wujowi. Początkowo nie mógł uwierzyć w to, że skarb jest prawdziwy, jednak powoli dotarło do niego, że oto przed nim jest fortuna Paula Stewarta, jego przodka.

Obrazek

Dzień 6.

Ostatniego dnia naszego pobytu, wuj zorganizował przyjęcie w przepięknym ogrodzie zimowym. Opowiedziałyśmy wujowi jak trafiłyśmy na skarb, z kolei wuj opowiedział nam o planach jakie ma na przebudowę i renowację zamku. Okazało się, że plotki o duchu rozeszły się poza wioskę i coraz więcej ludzi szukających paranormalnych wrażeń rezerwuje pobyt w zamku. Wuj potrzebował większej liczby pokoi i z fortuną remont nie był problemem! Wspólnie zastanawialiśmy się, dlaczego duch Mariette pomógł nam w odnalezieniu skarbu. Doszliśmy do wniosku, że Mariette nie chciała by fortuna zgromadzona przez jej ukochanego przepadła, chciała pomóc w zachowaniu zamku w rękach prawowitych właścicieli – Stewartów. Wujek jednak, nie wierzył w zjawy i nawet gdyby Mariette stanęła przed nim, niczego by nie ujrzał... Może tylko poczułby chłód. Dlatego wybrała nas, musiała wyczuć nasze dobre intencje. Miałyśmy tylko nadzieję, że teraz zazna spokoju i połączy się z Paulem. I faktycznie – Mariette nigdy już nie pojawiła się w zamku.

Następnego dnia nadszedł czas rozstania z zamkiem i jego cudownym właścicielem. Wujek powiedział, że możemy przyjeżdżać do zamku kiedy tylko zechcemy! W te wakacje znów wybieramy się do południowej Szkocji. Kto wie jaka przygoda czeka nas tym razem?

Obrazek
Obrazek
Żadna dama nie będzie walczyć sama

Awatar użytkownika
Aurelie
Ex-Atomówka
Ex-Atomówka
Posty: 5860
Rejestracja: 12 lis 2014, o 21:22

Re: Konkurs klubowy - Poszukiwanie skarbu - Prezentacja prac

Post autor: Aurelie » 15 kwie 2019, o 18:56

4.

W POSZUKIWANIU MAGICZNEGO LUSTRA

DZIEŃ 1


Pewnego wiosennego dnia kilka dziewczyn z naszego klubu postanowiło wybrać się na zakupy. W końcu nowy sezon potrzebuje nowej garderoby, a wiosenne słońce nastraja do szukania barwnych strojów. Kiedy wracały obładowane torbami i torebkami, zobaczyły, ze z budynku Centrum FTV wybiega szybko jedna z supermodelek taszcząc olbrzymie lustro – lustro Złej Królowej skradzione z wystawy bajkowych przedmiotów w Centrum FTV.
Supermodelka pobiegła w kierunku samochodu, w którym siedziały jej koleżanki. Dziewczyny nie namyślając się długo zatrzymały przejeżdżającą właśnie taksówkę i kazały kierowcy jechać za uciekającym pojazdem. Jednak tuż po wyjeździe z miasta straciły trop samochodu supermodelek. Wróciły do klubu, żeby zastanowić się, co robić dalej.

1
Obrazek

Kiedy siedziały w salonie omawiając zaistniałą sytuację, do środka wpadła kolejna z nich myśląc, że przyniosła im sensacyjną wiadomość, ale jak się okazało, spóźniła się trochę. Podała im za to kilka przydatnych informacji. Otóż pracowała ona przy zabezpieczeniu wystawy i właśnie udostępniała policjantom kody do nadajników, które posiadał każdy eksponat. Policjanci dotarli jednak tylko do Domu Gwiazd i tam trop się urwał, bo nie mogli wejść do środka w trakcie trwania kolejnej edycji konkursu. Musiano najpierw poszukać organizatorki.
Dziewczyny, które brały udział we wcześniejszych edycjach konkursu pochwaliły się, że wiedzą jak wyjść i wejść do Domu Gwiazd tak, żeby nikt tego nie zauważył. Ustaliły więc, ze wybiorą się tam następnego dnia.



DZIEŃ 2

Następnego dnia grupa dziewczyn z naszego klubu udała się do Domu Gwiazd. Były wśród nich dziewczyny, które widziały kradzież, dziewczyny, które znały Dom Gwiazd i klubowy komputerowiec, który zajmował se zabezpieczeniem wystawy. Weszły do środka przez okno na parterze, które miało zepsuty zamek. Dzięki czujnikowi w lustrze udało się odnaleźć supermodelki wraz z lustrem na poddaszu Domu Gwiazd. Supermodelki na początku były zdziwione, że ktoś odnalazł ich kryjówkę. W tym czasie dziewczyna od komputerów podeszła do lustra i oderwała od niego nadajnik, po czym otworzyła małe okienko i wyrzuciła go najdalej jak tylko mogła. Reszta rzuciła się na nią z okrzykiem „Co robisz!”. Okazało się szybko, że to ona pomogła modelkom ominąć monitoring i ukraść lustro. Nie zdążyła tylko zdjąć z niego nadajnika.



2
Obrazek

Dlaczego pomogła supermodelkom w kradzieży? Otóż poznała niechcący historię modelek. Były one wcześniej mieszkankami Bardzo Modnego Miasta i ulubienicami jego władczyni Wielkiej Kreatorki. Ale pewnego dnia posunęły się za daleko w swojej arogancji i obraziły Czarownicę. To Czarownica zesłała je do Areny Mody i sprawiła, ze nie mogą chodzić w pięknych, kolorowych, modnych strojach, tylko w tych brzydkich łachach, w których muszą się pokazywać uczestniczkom Areny Mody, jeśli ktoś szuka większych wyzwań niż walki ze zwykłymi dziewczynami.
Jedynym ratunkiem dla nich miało okazać się magiczne lustro, przez które mogłyby wrócić. Więc od tamtej pory sprawdzają każde lustro do jakiego mają tylko dostęp, ale póki co, żadne nie działa. Skoro do tej pory nie potrafiły sobie poradzić ze nieznalezieniem właściwego lustra, podzieliły się swoją historią z jedna z dziewczyn z Areny Mody, a ona obiecała im pomóc w zdobyciu lustra z wystawy. A skoro okazało się być nie tym lustrem, nowa znajoma zwabiła do ich kryjówki swoje koleżanki aby pomogły w dalszych poszukiwaniach.
Dziewczyny początkowo były sceptyczne, ale dały się jednak namówić. W końcu jakaś przygoda. Okazało się, że Czarownica zostawiła modelkom zagadkę dotyczącą lustra, o czym nie wspomniały wcześniej nikomu. Muszą poszukać lustra, które stworzył najbrzydszy człowiek, jakiego ktokolwiek, kiedykolwiek spotkał. A znajdziecie je tam, gdzie szpetota tworzy piękno, gdzie Anioł Muzyki gra muzykę nocy.
Dziwna zagadka. Wtedy odezwała się jedna z dziewczyn, która do tej pory była najcichsza. Powiedziała, że chyba wie, co to za lustro, kto je stworzył. Przypuszcza, gdzie lustro może się znajdować, ale pewności nie ma. Otóż twórcą lustra może być geniusz w wielu dziedzinach – Erik, znany powszechnie jako Upiór Opery. Miejscem najbardziej z nim związanym jest budynek Opera Garnier w Paryżu. Krążą legendy, że Upiór spotykał się potajemnie z jedną z młodych śpiewaczek z opery przechodząc do jej garderoby właśnie przez lustro, żeby rzekomo uczyć jej śpiewu. Zachowało się w przekazach, że ta śpiewaczka nazywała Upiora Aniołem Muzyki. Dziewczyny postanowiły w takim razie następnego dnia pojechać do Paryża by tam szukać magicznego lustra.



DZIEŃ 3

W klubie trwało pospieszne pakowanie bagaży. W tym czasie specjalistka od komputerów grzebała w sieci i szukała informacji na temat Opery, Upiora i lustra. Ustaliła, że rzeczywiście, jedna z bardziej okazałych garderób z olbrzymim lustrem, jakie zwykle zajmowały zasłużone primadonny należała do bardzo młodej obiecującej śpiewaczki. Jednak w czasie remontu opery lustro zostało z garderoby usunięte. Należało więc ustalić, gdzie obecnie znajduje się lustro i czy nadal jest w budynku Opery. Po południu dziewczyny wyruszyły na wyprawę.

3
Obrazek



DZIEŃ 4

Następnego dnia po przylocie do Paryża dziewczyny wybrały się na wieczorny spacer w pobliże budynku Opery Garnier. Jutro miał się odbyć w Operze bal maskowy. Dziewczynom udało się zdobyć trzy zaproszenia. Została jeszcze kwesta ustalenia, w jaki sposób przemycić do budynku modelki i dostać się wraz z nimi na pierwsze piętro. Dziewczyny ustaliły bowiem, że podczas remontu lustro z garderoby śpiewaczki przeniesiono do Salon de la Lune w pobliżu Grand Foyer.

4
Obrazek



DZIEŃ 5

W dniu balu modelki wraz z naszą informatyczką zakradły się do budynku Opery od strony Rotundy Abonentów, podczas gdy dziewczyny z zaproszeniami i w kostiumach weszły do gmachu głównym wejściem. Następnie zeszły na dół do Rotundy Abonentów, żeby przemycić modelki na górę. Klątwa Czarownicy zabraniała im bowiem noszenia innych ubrań niż te, w których na co dzień widywały je mieszkanki miasta Areny Mody. Musiały być więc w inny sposób przetransportowane na pierwsze piętro do Salon de la Lune, gdzie miało się znajdować się magiczne lustro Upiora. Jedyny pomysł jaki przyszedł do głowy dziewczynin, to chowanie modelek pod obszernymi spódnicami krynolin. Pomysł karkołomny, ale przy odrobinie szczęścia możliwy do wykonania. Dziewczyny ruszyły powoli na górę w kierunku głównego holu.

5
Obrazek

Przesuwając się przez tłum gości szły nieporadnie z nadbagażem pod sukniami w stronę spektakularnych schodów zwanych Grand Escalier. Na podeście skręciły w stronę schodów prowadzących w prawą stronę. Następnie skręciły w prawo, potem w lewo do Avant-Foyer, który to korytarz biegł równolegle do jednego z najbardziej znanych pomieszczeń Opery Grand Foyer. Jednak ich celem nie była ta wielka wspaniała sala, ale niewielki salon na końcu korytarza zwany Salon de la Lune, mając nadzieję, że internetowe źródła się nie myliły i rzeczywiście tam przeniesiono lustro. Koleżanka, która została na dole w Rotundzie Abonentów mówiła im, w którym kierunku mają podążać.

Kiedy były w połowie drogi, jedna z dziewczyn potknęła się i spod sukni wyturlała się mało balowo ubrana modelka. Ale wtopa. Goście balu zaczęli dziwnie patrzeć, jak spod sukni reszty dziewczyn wysuwały się modelki. Nie zostało im nic innego, jak zacząć biec w kierunku salonu, zanim zauważy je ktoś z ochrony.

6
Obrazek

Udało się. Wpadły do salonu i nagle.... Zobaczyły nie jedno, a aż cztery lustra. Modelki zamarły. Które jest tym właściwym? Zaczęły dotykać każdego z nich, ale nic się nie działo. To chyba nie to. Chyba jednak lustro znajduje się gdzie indziej, a one znowu mają pecha. Nagle tafle wszystkich czterech luster zafalowały i ukazała się w nich Czarownica. Zaczęła się śmiać. Więc jednak, to było to. Ale które lustro jest tym właściwym? Cały czas głośno się śmiejąc , czarownica powiedziała, że jeśli zgadną które lustro jest magiczne, będą mogły wrócić do swojego miasta. Ale lustro zadziała pod jednym warunkiem – jeśli modelki zrozumiały, jak źle się zachowywały i się zmieniły. Może dostaną szansę na pokazanie, że potrafią być inne i chociaż doświadczenie chodzenia cały czas w brzydkich ubraniach sprawi, że bardziej będą uważały na to co mówią i jak się zachowują.
Pierwsza z nich wyciągnęła rękę i dotknęła tafli najbliższego lustra. Prze chwilę nic się nie działo, więc kolejna dotknęła następnego. Wtedy ponownie zafalowały tafle wszystkich czterech luster i wciągnęły do środka modelki, które ich dotykały. Następnie trzecia z nich dotknęła tafli kolejnego lustra i również znalazła się po jego drugiej stronie. Nareszcie w domu. Okazało się, ze pierwotne lustro było tak duże, że remontując gmach Opery i przenosząc je w inne miejsce podzielono na cztery mniejsze.
Modelki wróciły do swojego świata, a dziewczyny zostały jeszcze chwilę na balu, a następnego dnia wróciły do miasta Areny Mody. A co do supermodelek z Areny Mody, na pewno niedługo wymyślą jakieś boty, podobne do Malowanych Lal, które zastąpią te prawdziwe.

7
Obrazek



EPILOG

Po powrocie do Bardzo Modnego Miasta, trzy Supermodelki wydały bardzo modne przyjęcie. Zaprosiły swoich starych znajomych a także nowe przyjaciółki z Areny Mody. Jednym z gości była również Czarownica. Wszyscy chyba dobrze się bawili, bo nikomu nie chciało się zbyt wcześnie opuszczać przyjęcia. W końcu przyszedł i dla nas czas powrotu. Stanęłyśmy przed magicznym lustrem Czarownicy. Wtedy jedna z nas zaproponowała: „A może by tak przenieść się do Londynu” Wszystkie popatrzyłyśmy na nią pytająco, a ona się uśmiechnęła i odpowiedziała: „Do teatru, na przedstawienie 'Upiora w Operze'”.

8
Obrazek
Obrazek
Żadna dama nie będzie walczyć sama

Awatar użytkownika
Aurelie
Ex-Atomówka
Ex-Atomówka
Posty: 5860
Rejestracja: 12 lis 2014, o 21:22

Re: Konkurs klubowy - Poszukiwanie skarbu - Prezentacja prac

Post autor: Aurelie » 15 kwie 2019, o 19:06

5.

Dzień 1.

Nasz klub jak co roku postanowił zabrać się za wiosenne porządki. Tym razem jednak zdecydowano się sprzątnąć strych, na który już od bardzo dawna nikt nie zaglądał. Oj... czego na tym strychu nie było (oprócz tony pajęczyn i kurzu)? Stare drewniane szafy pełne epokowych kostiumów, ogromne skrzynie przepełnione po brzegi różnymi szmatkami, piękne bibeloty jakiejś damy, obrazy tak wspaniałe, że nie można było się napatrzeć na te dzieła sztuki. Wszyscy zachodzili w głowę, jakim sposobem takie różności mogły w ogóle znaleźć się na poddaszu klubu. Prawdopodobnie były to szpargały pozostałe jeszcze po poprzednim właścicielu obiektu.
W pewnej chwili naszą uwagę przyciągnął wielki kufer. Był większy, niż inne, z pięknymi zdobieniami. Powoli, strzepując pył, podniosłyśmy wieko i zajrzałyśmy do środka. Wnętrze było puste, choć… niezupełnie. Na samym dnie, pod warstwą kurzu, z trudem wypatrzyłyśmy coś nadzwyczajnego. Owinięty w bardzo stare płótno, na dnie kufra spoczywał złoty klucz, a do niego przyczepiona była kartka o dziwnej, niezrozumiałej treści. Wyglądało to na zagadkę, dzięki której jakiś szczęśliwiec mógł zdobyć wspaniały skarb i zbadać nieodkryte krainy pełne dziwów.
Treść tej zagadki była następująca.

Drzwi do świata marzeń są otwarte
Dla osób które są coś warte
Jeśli wyzwań się nie boisz
I odważnie na nogach stoisz
Śmiało wejdź do świata lodu
Aby zaznać trochę chłodu
A gdy lód pęka pod twymi nogami
Uratuje cię but z magicznymi płozami
Zielonej poświaty szukaj w mroku
Dąż dzielnie do celu, krok po kroku
Gdy dotrzesz do celu
Drogi przyjacielu
Życie krainie tej przywrócisz
Do domu z nagrodą wrócisz.

Obrazek
Pochłonięte dyskusją i podekscytowane znaleziskiem, nie zauważyłyśmy nawet, że jest już po północy. Opuszczałyśmy strych z mocnym postanowieniem rozwikłania zagadki, ciekawe, jakież to niespodzianki szykuje nam nowy dzień.

Dzień 2.

Nazajutrz nie mogłyśmy się doczekać godziny, kiedy otworzy się nasz klub i co ciekawego jeszcze znajdziemy na strychu. Jednak żadna z nas nie miała pomysłu, o co tak naprawdę chodzi w zagadce. Stałyśmy wokół tajemniczego kufra, kartka z zagadką wędrowała z rąk do rąk. W końcu któraś z nas zaproponowała, że głośno odczyta całą treść zagadki i może wtedy przyjdzie nam do głowy jakiś pomysł.
Kiedy wybrzmiały ostatnie słowa zagadki, na strychu nagle pociemniało!!! Poczułyśmy na twarzach lodowaty podmuch wiatru. Powiew był tak silny, że było słychać szczękanie zębami niektórych klubowiczek z zimna, a może ze strachu. Nagle pojawiła się łuna jasna jak zorza polarna, a naszym oczom ukazała się wielka lodowa brama, piękna, majestatyczna i z pewnością zwiastująca nowe przygody w jakiejś obcej nieznanej krainie. Strach minął, zastąpiony przez ciekawość.
Czym prędzej przeszukałyśmy kufry w poszukiwaniu jakichś ciepłych ubrań. Każdy łapał co znalazł: dziwne czapy, futra, puchate kurtki, śmieszne szale - byleby się ogrzać jak najszybciej i wyruszyć w nieznane po niesamowite przygody.
Kiedy byłyśmy już ubrane, przekroczyłyśmy bramę i znalazłyśmy się w śnieżnej krainie tak pięknej, jakiej nikt z nas nie widział. Było tam bardzo mroźno. Dookoła biła w oczy biel skrzącego się w słońcu śniegu, chrzęszczącego na mrozie z każdym naszym krokiem. Gdzie dokładnie byłyśmy, tego żadna z nas do tej pory nie wie.
Obrazek
Tuż za bramą stały duże sanie z dwójką mężczyzn siedzących na koźle. Wyglądały zupełnie tak, jakby czekały na nas. Być może w istocie tak było… Mężczyźni przedstawili się nam jako przewodnicy, zapraszając do zajęcia miejsc wyściełanych ciepłymi kocami. Zrazu nieco nieufne, zasypywałyśmy ich pytaniami, ale oni milczeli jak zaklęci. Jednak pchane ciekawością, wsiadłyśmy do sań i pomknęłyśmy w nieznane…

Dzień 3.

W krainie śniegu i mrozu czas mknął jakoś szybciej, zupełnie inaczej niż zwykle, jakby był zaczarowany. Nie wiemy, jak długo trwał ten fascynujący kulig, nie wiemy, czy zmorzył nas sen, czy działały na nas jakieś zaklęcia. Okazało się, że nastał już trzeci dzień od momentu otwarcia tajemniczej skrzyni. Zdawało nam się, jakbyśmy przekroczyły bramę czasu. A może w tej białej krainie istniał jakiś Władca Czasu, który prowadził nas według swojego planu?
Obrazek
Dotarliśmy nad brzeg dużego zamarzniętego jeziora o tak gładkiej i lśniącej tafli, jakby to nie był lód, a wielkie lustro odbijające nasze postacie. Opodal widać było tajemniczy zamek, znajdujący się, jak nam się zdawało, na wyspie. Byłyśmy przekonane, że tam uda nam się rozwiązać zagadkę, więc pełne zapału chciałyśmy ruszyć przed siebie.
Po pierwszych krokach lód na jeziorze zaczął nagle złowieszczo trzeszczeć... Czym prędzej wycofałyśmy się na brzeg.
I co teraz??!!
Nagle przypomniałyśmy sobie o zagadce... i przeczytałyśmy ją jeszcze raz.

Drzwi do świata marzeń są otwarte
Dla osób które są coś warte
Jeśli wyzwań się nie boisz
I odważnie na nogach stoisz
Śmiało wejdź do świata lodu
Aby zaznać trochę chłodu
A gdy lód pęka pod twymi nogami
Uratuje cię but z magicznymi płozami
Zielonej poświaty szukaj w mroku
Dąż dzielnie do celu, krok po kroku
Gdy dotrzesz do celu
Drogi przyjacielu
Życie krainie tej przywrócisz
Do domu z nagrodą wrócisz.

Stało się jasne, że w zagadce jest wskazówka, aby użyć łyżew do przebycia jeziora. Dziwnym trafem okazało się, że z tyłu sań, zawinięte w zapasowe koce, leżało kilkanaście par łyżew. Wystarczyło dopasować rozmiar buta…
Lecz oto stało się coś dziwnego. Siedząc na saniach, zakładając łyżwy, poczułyśmy się nagle jakby zmęczone i senne. Nie wiedziałyśmy kiedy i jak, ale chyba uleciała z nas świadomość. Może to Władca Czasu miał inne plany, niż my?

Dzień 4.

Znów czas mknął jak opętany i nie wiadomo kiedy kolejny dzień powitał nas mroźnym zamglonym porankiem i delikatnym słońcem. Ocknęłyśmy się na saniach, opatulone kocami. To chyba przewodnicy poprzykrywali nas, ale teraz nigdzie nie było ich widać. Te sanie na pewno musiały być czarodziejskie, bo jak to możliwe, żeby zmieściło się na nich kilkanaście leżących i śpiących pań…?
Weszłyśmy na lód. I rzeczywiście. Tafla nie trzeszczała, ani nie pękała. Łyżwy pozwoliły nam pomknąć w kierunku zamku.
Okazało się jednak, że jezioro było większe, niż nam się to wydawało, a im dalej od brzegu, tym bardziej tafla lodu nie przypominała gładkiej lustrzanej powierzchni. Oto bowiem musiałyśmy pokonywać zamrożone fale, zastygłe w błękitnawej skorupie tak nagle, jakby to czyjeś potężne lodowate dmuchnięcie zatrzymało je w pędzie ku brzegowi. Nie było łatwo dotrzeć do zamku, którego piękny, niesamowity i zagadkowy zarys widziałyśmy wciąż w oddali. Brzeg oddalał się coraz bardziej, a nam zdawało się, że chyba nigdy nie uda się dotrzeć do zamku. Pokonanie jeziora i dotarcie do murów budowli zajęło nam cały dzień. Ile piruetów i śmiesznych figur zrobiłyśmy, łapiąc równowagę, tego nie zliczę, a chociaż nasza wędrówka po zamarzniętym jeziorze trwała tak długo, to jednak nie czułyśmy ani zmęczenia, ani upływu czasu, jakby to znów Władca Czasu prowadził nas tak, jak chciał. Raz nawet chyba go widziałyśmy, choć nie jesteśmy tego do końca pewne. To było jak magia, jak sen, fatamorgana. Jego obraz był tak nieprawdopodobny że aż jakby realny.
A więc udało się! Stanęłyśmy przed zamkiem. Wprawdzie właśnie dochodziła północ, ale zorza polarna, która nie wiadomo kiedy pojawiła się na niebie, była tak świetlista, że nadal było jasno jak w dzień. Poruszające się zielonkawe draperie zorzy były tak niezwykłe dla nas, że nastrój, który wyczuwałyśmy, był bardzo tajemniczy.
Obrazek

Dzień 5.

Zamek był okazały i jeszcze bardziej wspaniały, niż widziany w zarysie z oddali. Przepięknie wyglądały przeróżne zdobienia lodowe, ornamenty i łuki. Wszystkie detale architektury cudownie błyszczały w księżycowej poświacie, którego niepełna tarcza rozbłysła na niebie, gasząc zorzę polarną.
Do bramy zamku prowadziły strome lodowe schody, które przy tym były diabelsko śliskie! Dobrze że nie byłyśmy na obcasikach. Udało się je pokonać i dalszą drogę przegrodziła nam wielka brama. Zrazu nie wiedziałyśmy, co dalej robić. Nie było tu żadnego okienka, dzwonka ani kołatki. W olbrzymich wrotach można było dostrzec jedynie niedużą dziurkę od klucza. Klucz…! Przecież miałyśmy nasz złoty klucz ze skrzyni! Postanowiłyśmy go sprawdzić i okazało się, że pasował idealnie. Kto by pomyślał że znaleziony na strychu klucz doprowadzi nas do bajkowego zamczyska i do skarbu…?
Skarb?
Pozostały niejasne ostatnie wersy zagadki i tajemnicza nagroda. Ale jak miałybyśmy przywrócić życie tej okolicy?
Weszłyśmy na dziedziniec i naszym oczom ukazało się ogromne złote jajo!!! Czy to miał być ów skarb? Tak sądziłyśmy. Dookoła nie było żywego ducha. Zamek wyglądał jak opuszczony.
Ostrożnie zabrałyśmy jajo i postanowiłyśmy ruszyć w drogę powrotną do lodowej bramy, która była przejściem z tej tajemniczej krainy do naszego klubu. Najwyraźniej Władca Czasu znowu zmienił swoje plany, gdyż drogę przez zamarznięte jezioro do brzegu pokonałyśmy tym razem w kilka chwil. A może sprawiła to moc czarodziejskiego złocistego jaja?
Obrazek
Tymczasem nie wiadomo dlaczego, mróz momentalnie zelżał i zaczęła się odwilż... Zrobiło się tak ślisko, jak na zamkowych schodach i co rusz któraś z dziewczyn z głośnym jękiem lądowała na ziemi...
Nie wiemy, w jaki sposób znalazłyśmy się w sąsiedztwie lodowej bramy, nie znając przecież drogi do niej. Trasę tę pokonałyśmy tak szybko, jakby magia nas prowadziła. Na szczęście, pomimo wielu posiniaczonych łokci, kolan i pośladków, udało się zapobiec katastrofie. Byłyśmy z powrotem u wejścia, a wielkie jajo, tak kruche, ale jakże piękne, było całe. Pozostało już tylko przejść przez lodową bramę. Ależ to była za przygoda! – myślałyśmy. Cudowne jajo było naszą wspaniałą zdobyczą i naszym skarbem – pamiątką kilku niezwykłych dni i dowodem na to, że to wszystko nie przyśniło nam się, a zdarzyło naprawdę.
Lecz oto nagle, całkowicie niespodziewanie, nasze jajo zarysowało się i pękło. Wyłoniła się z niego Królowa Zima. Podziękowała nam za wszystko, gdyż jajo było jej więzieniem i tylko ktoś, kto wykradnie jajo z zamku, mógł ją oswobodzić. A więc mimowolnie sprawiłyśmy, że tajemnicze zaklęcie przestało działać. Królowa Zima zadęła w róg i rozpłynęła się w czasoprzestrzeni tak szybko i niespodziewanie, jak szybko wyłoniła się z jaja.
Ale to nie był koniec niespodzianek. Jakże wielkie było nasze zdziwienie, gdy przywołana dźwiękiem rogu, naszym oczom ukazała się Pani Wiosna - piękna i promienna, słodka i kwiecista. Nie mogła nadejść, dopóki Zima nie zadmie w róg. A zima, będąc uwięziona w jaju, nie mogła tego uczynić i dlatego tę krainę ściskał wieczny mróz i pokrywał śnieg i lód.
Obrazek
Wiosna obiecała, że trochę z nami zostanie. W wyniku takiego obrotu spraw nie byłyśmy smutne, że jajo pękło i tym samym straciłyśmy nasz „skarb”. Okazało się, że nie ono było tu najważniejsze. Największym skarbem była inna nagroda. Tak jak było napisane w zagadce, przywróciłyśmy życie tej lodowej krainie, otworzyłyśmy ją znów dla żywych istot, by mogły podziwiać jej piękno, gdyż była zamknięta przez wieki w okowach lodu. I to była największa nagroda, co więcej - nie tylko dla nas, wspaniałych dzielnych klubowiczek, ale dla tysięcy innych stworzeń.
Wiosna podarowała każdej z nas po jednej cebulce tajemniczego kwiatu na pamiątkę wszystkich przeżytych tu przygód. Pozostało już tylko pożegnać się i przekroczyć bramę, która zieleniła się teraz młodymi kłączami roślin. Jeszcze parę kroków i znalazłyśmy się na strychu naszego klubu.
Tak zakończyła się nasza niezwykła przygoda. Czy to wszystko zdarzyło się naprawdę? Jeśli któraś z nas wątpi, to może spojrzeć na parapet, gdzie w donicach zielenią się jakieś nieznane pędy rośliny podarowanej przez panią Wiosnę.
Obrazek
Żadna dama nie będzie walczyć sama

Awatar użytkownika
Aurelie
Ex-Atomówka
Ex-Atomówka
Posty: 5860
Rejestracja: 12 lis 2014, o 21:22

Re: Konkurs klubowy - Poszukiwanie skarbu - Prezentacja prac

Post autor: Aurelie » 24 kwie 2019, o 18:59

Numer pracy - Nazwa klubu

1. Fashion Club - IV MIEJSCE
2. Black Onyx - V MIEJSCE
3. [CENZURA] - I MIEJSCE
4. UNDERGROUND - III MIEJSCE
5. Super ZgAgi - II MIEJSCE
Obrazek
Żadna dama nie będzie walczyć sama

Zablokowany